wtorek, listopada 07, 2006

Z poniedziałku na wtorek

Pomysł na opowiadanie, którego nie zamierzam napisać, choć niby nigdy nic wiadomo, ale raczej jednak nie, bo wymaga to czasu, mimo że, cholera, kuszące, bo tęsknię za duperelkami tego typu. (24-28 000 znaków. )
Dwoje. Jedno oziębłe, ale udaje. Drugie w końcu odkrywa, że pierwsze numb. Samo się ziębi, jakby ta wiedza go ścinała szronem. Proces postępuje jak wirus. Kolejne osoby stają się odrętwiałe, aseksualne, zrutyniałe. Kilmacik thrillerów z lat 70tych. Sprawa się toczy wewnątrz starego bloku, albo kamienicy, albo małej uliczki na przedmieściach. Napięcie rośnie do finału, w którym pojawia się obserwator z zewnątrz, który np. idzie, bądź jedzie, bądź się błąka etc. To ma być taka scenka archetypowa, jak to ofiara wpada w sidła zombie czy cuś. Tymczasem (tę scenkę oglądamy z punktu widzenia ofiary) wszystko jest w porządku. Atak nie następuje. To zwykli ludzie. Alles in Ordnung. O taki mógłby być nawet tytuł. "Alles in Ornung". Całość stylem dość obiektywnym.
[Nie, nie z autopsji, raczej z szufli 'sprawdźmy, jak by to zrobić i czy byłoby to nudne'.]

2 komentarze:

bookjunky pisze...

"shivers" a rebours?

. pisze...

znam tylko z opowiadań :)
ot taki, myślę, że w toku narracji
możnaby pokolagenować troszku
problematykę

Powered By Blogger