Myślę, że to za mną. Parcie na spiż, na marmur i na pomnik. Czerwone dywany i pisanie, które ma je mną zaludnić.
Nie interesuje mnie "uprawianie wielkiej literatury", tak jak nie interesuje mnie uprawianie wielkiej rzodkiewki.
Wydaję się, że to była również kwestia kompleksów, nieodpowiedniego doboru lektur i ogólnie mógłbym zwalić to na "dyskurs".
Ale nie chcę. Nie chcę też powiedzieć, że coś się zmieniło. Polecałbym jednak najmniejszy tekst Roberta Walsera bardziej niż najdonioślejsze wymysły Kafki. I ja się nijak na te smukłe rzeczy nie obrażam, ani nie fochuję, bo to nie ma sensu. Jest mi lżej, kosztem wzniosłości.
Teraz interesuje mnie głównie zmywanie.
poniedziałek, listopada 06, 2006
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
żona cię zagoniła do porządków, zią?
rotfl
:D
Nie, to moja inicjatywa. Zacząłem również gotować, smażyć i podlewać kwiaty. A co!
Prześlij komentarz